Serwis obecny w sieci od 1996 roku! Bogaty zbiór unikalnych zdjęć i grafik Kalisza! Historia miasta od dziejów prastarych po II wojnę światową! Opisy obiektów architektonicznych oraz życia w dawnym Kaliszu! Kronika ważnych wydarzeń historycznych! Najstarsze zachowane plany miasta on-line! Czytelnia starych książek on-line! Skrócona historia miasta w 17 wersjach językowych!

Z kart historii
Żydzi w Kaliszu

Według przypuszczeń historyków Żydzi pojawili się w naszym mieście około 1140 roku. Tego faktu nie potwierdzają jednak żadne pisane dokumenty z tej epoki. Za słusznością owej teorii przemawiają ówczesne prześladowania wyznawców religii mojżeszowej w Czechach i w Niemczech, w związku z którymi mieliby oni znaleźć schronienie w Kaliszu. l tak miasto nad Prosną stało się siedzibą jednej z najbardziej znamienitych gmin żydowskich w Polsce. Świadczy o tym wiele wzmianek i dokumentów dotyczących kaliskiego kahału, wśród których czołową pozycję zajmuje słynny Statut Bolesława Pobożnego z 1264 r.

Gmina zajmowała zwarty obszar w zachodniej części miasta. Główną ulicą przecinającą go była Złota zwana Żydowską. Od niej odchodziła sieć mniejszych ulic oraz zaułków i przejść istniejących tylko na mapie miasta, a w rzeczywistości zatarasowanych i nieprzejezdnych.

Żydom zakazano osiedlania się poza dzielnicą, czego jednak nie bardzo przestrzegali. Sprzeciwiał się temu m.in. kościół parafialny, ponieważ ubywało mu świadczeń i datków od parafian. Problem rozwiązała ugoda z 1764 r., podpisana między synagogą a kanonikami regularnymi, zarządzającymi kościołem Św. Mikołaja. Żydzi zobowiązali się oddawać corocznie daninę wosku żółtego wartości 150 zł., a jako rekompensatę za kolędę dodatkowo 16 zł. Opłaty te jednak nie były uiszczane regularnie. Niektóre rodziny żydowskie osiedlały się poza dzielnicą, głównie wzdłuż ul. Złotej w kierunku rynku. Na jego rogu znajdowała się kamienica Jakuba Podbowicza, której część zamieszkiwali Żydzi.

Dzielnica była zabudowana ciasno i nietrwale. Przeważały budowle parterowe (tylko ok. 10% domów posiadało piętra mieszkalne). Były to budynki niewielkich rozmiarów (szerokość przeciętnego domu nie przekraczała 7m., a długość 12-18m.). Na ogólną liczbę domów wykazanych w rejestrze podatkowym z 1789 r. zaledwie dziewięć było murowanych (część z nich miała strukturę mieszaną: dół murowany, góra drewniana). W parze z ciasną zabudową szło zagęszczenie mieszkańców w poszczególnych domach. W każdym z nich mieszkały przeważnie dwie, trzy rodziny. Oprócz tego musiało być jeszcze miejsce na sklep, warsztat lub magazyn. Budynki otoczone były stajenkami, kramami, czy prowizorycznymi składami. Ciasna, drewniana z budowa stwarzała wielkie niebezpieczeństwo pożarów, które nawiedzały ten obszar bardzo często. Z nakazów i ponagleń urzędu miasta wynika, że Żydzi nie doceniali niebezpieczeństwa ognia, gdyż obrona przeciwpożarowa nie była w należytej gotowości. Trudno było także utrzymać czystość w tym zatłoczonym miejscu. Sytuację łagodził fakt, że opieka lekarska - jak na owe czasy - stała tu na całkiem wysokim poziomie. Według spisu z 1793 r. w dzielnicy działał jeden medyk wspomagany zapewne przez cyrulików. Poza tym Żydzi odżywiali się bardziej racjonalnie niż mieszczanie chrześcijańscy, co zapewne miało wpływ na współczynnik śmiertelności w rodzinach żydowskich.

Najważniejszym punktem dzielnicy był Rozmarek (Rozmark). Stała tutaj stara zabytkowa synagoga z kopułą zwieńczoną gwiazdą Syjonu. Przy bóżnicy znajdowała się wyznaniowa szkoła żydowska, czyli cheder.

W 1792 r. żydowską część miasta nawiedziła katastrofalna w skutkach pożoga, która obróciła ją w zgliszcza. Przerażeni Żydzi zrezygnowali nawet z prób zbiorowej samoobrony i ograniczyli się do ratowania własnego majątku ruchomego. "Wielu nie było w domu - pisze naoczny świadek - po odjeżdżali na jarmark do Grabowa; powróciwszy z drogi, zastali rzeczy swoje albo spalone, albo rozkradzione, a domy w popiele". Na sto siedem wszystkich domów zniszczeniu uległo aż sto sześć. Ucierpiała również stara kazimierzowska synagoga, którą udało się jednak szybko doprowadzić do dawnej świetności. Dzielnicę odbudowano w zawrotnym tempie. Pokrzyżowało to plany władz pruskich, które chciały zaprowadzić tu "ład i porządek". Planowano zabudowę Końskiego Targu oraz przemieszczenie części ludności poza zasięg murów miejskich. Jednak nie udało się tego dokonać, gdyż żydowscy mieszkańcy "szybko, z byle jakiego materiału, znów ciasno i bezładnie odbudowali swoją dzielnicę". Przy okazji wzrosła również ich liczba.

Kiedy Kalisz znajdował się w obrębie Królestwa Polskiego stan sanitarny dzielnicy nie uległ poprawie, lecz pogorszeniu. A.Chodyński w ten sposób opisuje jej smutny wygląd: "[...] złe bruki, cuchnące rynsztoki, błoto i smrodliwe podwórka pełne chlewików i obórek, jedynych już ponoć w środku miasta." Główna ulica dzielnicy, czyli Złota, a także Garbarska, Targowa i Piskorzewska były tak zaniedbane i zagracone, że uniemożliwiały swobodne przejście. Zabudowa była jeszcze ciaśniejsza i bardziej zagęszczona, gdyż przybywało mieszkańców, a obszar dzielnicy nie powiększył się ani o metr. W jednej izbie mieszkała przeważnie bardzo liczna rodzina, a zdarzało się, że nawet dwie. Potwierdza to ogłoszenie z 1843 r., mówiące o wystawieniu na licytację dwupiętrowego domu przy ulicy Złotej. Jego treść zawiera informację, iż budynek ten zamieszkiwało piętnastu lokatorów z rodzinami, a oprócz tego był tam jeszcze lokal publiczny, wynajmowany przez synagogę. Artykuł z Gazety Handlowej i Przemysłowej (1845r.) ukazuje podobny wizerunek kaliskiej dzielnicy żydowskiej: "Najszkaradniejszą częścią miasta są ulice żydowskie, nieczyste, smrodliwe, domy brudne, odrapane, walące się, wewnątrz ich kałuże i obrzydliwe niechlujstwo. W domach tych bardzo często co izba to inszy właściciel i jakże tu może być porządek, kiedy każdy z nich radby uniknąć ogólnej naprawy i zwalić cały wydatek na swego sąsiada". Takie zaniedbanie doprowadziło, do szeregu klęsk żywiołowych, które w ciągu jednego dziesięciolecia częstokroć nawiedzały tę część miasta.

W 1848 r. wybuchła epidemia tyfusu plamistego, której ofiarą padło bardzo wielu starozakonnych. W cztery lata później w 1852 r. okrutne żniwo wśród kaliskich Żydów zebrała epidemia cholery, która wkrótce z dzielnicy rozszerzyła się na całe miasto. Dziennie umierało ok. sześćdziesięciu osób. 18 lipca tego samego roku w stajni hotelu Puscha przy ulicy Piskorzewskiej wybuchł pożar. Była to ponoć najstraszniejsza pożoga, jaką widział do tej pory prastary Kalisz. Ludzie zmagali się z nią przez ponad półtorej doby. Spłonęło 157 domów właścicieli żydowskich i 12 chrześcijańskich. Bez dachu nad głową zostało 369 Żydów i 14 chrześcijan. Jedynym pozytywnym skutkiem pożaru było zahamowanie epidemii cholery, jednak jest to "kropla w morzu" w porównaniu do szkód jakie wyrządził. Zagładzie uległa również stara zabytkowa synagoga. Miasto pospieszyło z pomocą. Zaczęto zbierać składki na pogorzelców. Rząd Gubernialny przekazał 10000 rubli na ich wsparcie oraz na odbudowanie synagogi. Pomoc ta nie docierała na czas i nie do wszystkich, o czym świadczą liczne prośby o nią do urzędu miasta. Dzielnicę wzniesiono znów w błyskawicznym tempie. Odbudowano także bóżnicę, ale nie mogła się ona równać z poprzednią. Nowe domostwa znów wznoszono bezładnie i chaotycznie, a narzekania kaliszan na fatalny stan sanitarny oraz estetykę nie ustawały. Upust tym narzekaniom dawano w lokalnej prasie, m.in. w "Kaliszaninie". Użalano się na plac przed synagogą zawalony zgniłą słomą, błotem i końskimi odchodami. Proponowano wybudowanie bazaru, do którego można by było przenieść wszystkie bezładnie stojące stragany i kramy. Podobno zdarzały się nawet napady rabunkowe, które umożliwiało nieustanne zatłoczenie ulic Złotej i Garbarskiej.

Relacje interpersonalne między żydowskimi i chrześcijańskimi mieszkańcami naszego miasta w II połowie XIX w. układały się pomyślnie. Było to niewątpliwie zasługą przewodniczącego gminy wyznaniowej Ludwika Mamrotha.

Lata 50. i 60. XIX w. były dla kaliszan szczególnie trudnym okresem. W tym czasie w mieście narodził się jeden z największych zrywów narodowo-wyzwoleńczych w historii Polski - powstanie styczniowe. Kaliscy Żydzi czuli się współodpowiedzialni za losy swojej "drugiej ojczyzny" i jednoznacznie podkreślali swoją jedność z Polakami. Przykładem tego może być uroczyste nabożeństwo, które odbyło się 14 października 1861 r. w bóżnicy w intencji arcybiskupa Fijałkowskiego. Na uroczystość licznie przybyli Żydzi oraz chrześcijanie, by wspólnie uczcić pamięć zmarłego. Następnego dnia takie samo nabożeństwo odbyło się w kościele farnym i przybyło na nie bardzo wielu starozakonnych. Również spora liczba żydowskiej młodzieży Kalisza brała udział w manifestacjach patriotycznych przed powstaniem, czego dowodzą raporty policyjne.

W 1863 r. Żydówki kaliskie potajemnie wyhaftowały chorągiew bojową z napisem "Walecznym braciom Polakom" i podarowały ją powstańcom. Ten gest w pełni odzwierciedla jedność żydowskich mieszkańców Kalisza z walczącymi Polakami. Przyjazne stosunki uwidaczniały się także na pogrzebach wybitnych osobistości (np. dra Goldbergera, czy p.Mamrothowej), w których chrześcijanie wspólnie z Żydami licznym uczestnictwem i postawą oddawali ostatni hołd zmarłym.

W aktach archiwalnych znajdujemy informację mówiącą o wystąpieniach kaliskich starozakonnych przeciwko misjonarzom angielskim, którzy usiłowali nawrócić ich na wiarę chrześcijańską. Z dokumentów wynika, że takie przymusowe nawracanie nie było pochwalane przez władze miasta, ale brały one owych misjonarzy w obronę. Protokół zabraniający prześladowań misjonarzy, a także Żydów, którzy przeszli na wiarę chrześcijańską odczytano w bóżnicy wobec zgromadzenia. Jednakże te drobne incydenty nie wpływały w decydujący sposób na stosunki żydowsko-chrześcijańskie w mieście.

Dzieje kaliskich Żydów są integralną, istotną częścią historii naszego prastarego grodu. Kalisz zawdzięcza im bardzo wiele, gdyż poprzez aktywne uczestnictwo w życiu miasta, wspomagali jego rozwój oraz kształtowali niepowtarzalny charakter.

Maria Zaręba